- Staram się trzymać bardzo starej umowy zawartej z nieżyjącym już Stasiem Bareją. Polegała ona na tym, że Staś prosił mnie, abym zagrał w każdym filmie, który kręcił. Ja, owszem zgadzałem się, ale pod warunkiem, że będzie to epizodzik. No i tych epizodów się nazbierało... - mówi JAN KOBUSZEWSKI, aktor Teatru Kwadrat w Warszawie.
EDYTA KARCZEWSKA-MADEJ: W nagrywanym właśnie sitcomie "U fryzjera" gra pan jedną z ról. Kim jest pana bohater Błażej? JAN KOBUSZEWSKI: To najstarszy z rodu fryzjer na emeryturze. Błażej zarobił parę groszy i zainwestował je w zakład fryzjerski, który chce przekazać ukochanemu wnukowi, Grzesiowi. Niestety, wnuk nie bardzo chce być fryzjerem, ponieważ marzy mu się prowadzenie baru. Różnymi intryżkami stary despota Błażej zmusza go jednak do tego, aby zajął się fryzjerstwem. W ich rodzinie od siedemnastu pokoleń każdy pierworodny syn był fryzjerem. Dlatego staremu bardzo zależy. To jest właśnie moja rola. EKM: Co zadecydowało, że zgodził się pan zagrać w tym sitcomie? Lubi pan taką serialową konwencję? JK: Przyjąłem tę rolę, ponieważ mam tylko trzy dni zdjęciowe, a że jestem leniwy, więc rola bardzo mi pasowała (śmiech - przyp. red.). Po prostu od czasu do czasu z przyjemnością grywam jakąś postać w serialu telewizyjn