- To jak z przecinaniem diamentu, który mistrz daje uczniowi, bo się boi, że coś sknoci, bo czuje odpowiedzialność, że to kosztuje setki tysięcy dolarów. A uczeń bierze i ciach. Więc ja zrobiłem takie "ciach" - z Krzysztofem Pendereckim rozmawia Tomasz Cyz.
Tomasz Cyz: Co to znaczy, że 30-letni kompozytor chce napisać "Pasję"? Krzysztof Pendercki: Miałem wtedy nawet 29 lat. Dokładnie pamiętam, że napisałem "Stabat Mater" w 1962 roku. Po prawykonaniu "Fluorescencji" w Donaueschingen - utworu obrazoburczego, w którym już nic nie ma z orkiestry - otrzymałem od Otto Tomka, ówczesnego szefa rozgłośni niemieckiej, propozycję napisania utworu na 700-lecie katedry w Münster. Myślałem o "Pasji" od jakiegoś czasu i w luźnej rozmowie rzuciłem ten tytuł. Dopiero potem się przestraszyłem. Porwałem się na coś, z czym wówczas nie miałem żadnego doświadczenia - nie napisałem przecież żadnej dużej formy oratoryjnej, jedynie krótkie utwory, głównie orkiestrowe, chóralne "Stabat Mater", także "Psalmy Dawida". Ale żaden z tych utworów nie trwał więcej niż 10 minut, a tutaj trzeba było wypełnić ogromną przestrzeń. Zacząłem od tekstów: fragmentów ewangelii z liturgii Wielkiego Tygodnia, hymnów średniowi