- Ciężko jest żyć z pisania, nie przyjmując zamówień. Obecnie niemieckie teatry dużo u autorów zamawiają, nie zawsze tak było. To ma oczywiście plusy i minusy. Zdecydowanie lepiej można z takiego pisania żyć, ale z drugiej strony teatry stały się bardzo łase na prapremiery, a nie bardzo garną się do drugich realizacji - mówi Tereshia Walser, niemiecka dramatopisarka, w rozmowie z Iwoną Nowacką.
Spotykamy się w ramach festiwalu Internationale Schillertage (Międzynarodowe Dni Schillera) w Nationaltheater Mannheim, gdzie prowadzisz warsztaty w ramach programu stypendialnego. Współpracujesz też z tym teatrem od dawna. Jak to się zaczęło? - Kiedy w 2006 roku Burkhard Kosminski został kierownikiem zespołu artystycznego w Mannheim, zapytał mnie, czy nie napisałabym dla niego na otwarcie sezonu półgodzinnej sceny. W odpowiedzi napisałam pierwszą część "Ein bisschen Ruhe vor dem Sturm"("Trochę ciszy przed burzą"). Później rozpisałam ją do wersji pełnospektaklowej. To sztuka na trzy osoby, o trzech aktorach, wszyscy kiedyś grali Hitlera, a teraz rozmawiają o tym, czy i jak można przedstawić "zło". To komedia o aktorach, od 2006 roku do dziś grana na deskach Nationaltheater i taki był początek długiej współpracy z Burkhardem Kosminskim. Swoje warsztaty nazwałaś: "Administratorzy przypadku - o prawie głosu postaci w tekście." Co dla Ciebie znac