Któregoś dnia, około Wielkiej Nocy, wpadł do mnie, do gabinetu Śmigasiewicz
z Pauliną Chruściel, która gra Hamleta. Pili herbatę i na chwilę nie przerwali rozmowy zaczętej wcześniej na scenie, na próbie. Cały Teatr żył "Hamletem", ale od jedynie wtajemniczonej Obsady docierały skąpe słowa, a Śmigasiewicz podczas prób trzymał drzwi zamknięte - sobotnią premierę "Hamleta" w Teatrze Nowym w Poznaniu zapowiada dyrektor Janusz Wiśniewski.
Tego dnia Paulina mówiła o wielkim wysiłku po prostu fizycznym jakiego wymaga ta rola. Ponieważ "przelatywali" już "całościami" Paulina właśnie zaczęła badać rozkładanie sił, co zresztą musi zrobić każdy Aktor próbujący dużą rolę. Mówiła też, odkąd Hamlet rozpoznał, że Potwór-Świat ma swojego sobowtóra, który niejako po części zamieszkał w nim samym - próby stały się liczeniem kropel krwawego potu, że granie takiego udręczenia jest wysiłkiem wysysającym wszelkie siły. Paulina była rozgorączkowana i jednocześnie niezwykle skupiona. W pewnym momencie oboje zamilkli i siedzieliśmy w milczeniu. Po chwili Śmigasiewicz powiedział: - Jestem wykończony. - Oczywiście, przecież robisz "Hamleta" - przytaknąłem. Znowu po dłuższej pauzie Śmigasiewicz dodał umordowanym głosem: - Wiesz, my nie chcemy robić "Hamleta". Chcemy zastawić pułapkę na myszy.