- "Plac Waszyngtona" dał mi możliwość zbudowania opowieści, która pozwala uczciwie porozmawiać o pieniądzach. Nam - twórcom i widzom, bo postaciom nie przychodzi to łatwo. Ten temat jest mocno i ostro postawiony, bo pieniądze w naszym życiu się liczą. Jeśli uważamy, że jest inaczej, to dla tego, że mamy ich w nadmiarze - mówi reżyserka Maria Kwiecień, przed premierą "Placu Waszyngtona" wg Henry'ego Jamesa w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym w Koszalinie.
Rozmowa z Marią Kwiecień, która reżyseruje "Plac Waszyngtona", najnowszą premierę Bałtyckiego Teatru Dramatycznego w Koszalinie. Po utwór Henry'ego Jamesa sięgnęła kilkanaście lat temu Agnieszka Holland. Jej film miał dla mnie mocny przekaz - można mieć wszystko, ale często tak naprawdę nie ma się wtedy nic. Zapytam trochę od końca - czy z takim przekonaniem wyjdę z Pani spektaklu? - Poniekąd zgadzam się z tym wnioskiem, ale tylko poniekąd. Proces, przez który przeprowadzamy bohaterów, doprowadza ich do momentu, w którym nie tyle uświadamiają sobie, że nie mają nic, ile że zostali sami ze sobą. Nikną ich złudzenia na własny temat, na temat innych, swojej roli w świecie, swojej władzy. Zostawiamy ich w punkcie, kiedy stoją przed lustrem, widzą siebie w jakiejś biednej, marnej, na pewno niełatwej do przyjęcia i niezbyt komfortowej prawdzie. Ale wreszcie widzą siebie. I pytanie, co z tym zrobią dalej? Czyli tworzy im Pani lustro. -