- Pokazujemy cały czas wychodzenie z roli, wchodzenie w rolę. W "Pajacach" już są podwójne role, ale w "Giannim Schicchim" musiałem je dodać - mówi reżyser spektaklu "Pajace/Gianni Schicchi", którego premiera już 9 marca w Operze na Zamku w Szczecinie. O połączeniu obu oper, naszych wadach, udawaniu, maskach i operze podczas antraktu z Michałem Znanieckim rozmawiała Magdalena Jagiełło-Kmieciak.
Magdalena Jagiełło-Kmieciak: "Pajace" Ruggera Leoncavalla już publiczność widziała. Te będą połączone na scenie z jednoaktową operą - "Giannim Schicchim" Giacoma Pucciniego, ale same jako takie - czym się będą różnić od plenerowej olbrzymiej inscenizacji sprzed dwóch lat? Michał Znaniecki: Gdy przygotowuję kolejny tytuł, zanudziłbym się, gdybym coś powtarzał. W związku z tym każda odsłona jest zupełnie inna, każda dotyczy innej części naszych emocji czy doświadczeń. I opera na to pozwala, jest na tyle bogata, że reżyser musi wybrać. Ja wtedy wybrałem pewną spektakularność, atrakcje w parku, przejazdy po mieście, parady i niesamowite efekty. Już w Stralsundzie w Niemczech było zupełnie inaczej: widzowie byli na scenie, a akcja na parterze i balkonach teatru. Za każdym razem jest to nowe wyzwanie, żeby pokazać "Pajace" inaczej. I nie robię tego jedynie dla publiczności, robię to także dla siebie, inaczej bym zwariował. Teraz wybra