Nie chcę żyć w zastygłym bajorze. Pragnę, żeby ta woda była ciągle żywa, żeby przepływała przez nas, twórców i odbiorców, przez wszystkie pytania, jakie w teatrze można zadać - mówi Janusz Wiśniewski, dyrektor poznańskiego Teatru Nowego.
- Słyszałam, że zaprasza pan na rozmowy o teatrze różne grupy ludzi. Niebawem odbędzie się takie spotkanie z rektorami szkól wyższych. Jaka myśl patronuje tego typu przedsięwzięciom? - Chcę przyciągnąć ludzi, którzy wiele wiedzą, żeby rozmawiać o wartościach, które powinny teatr unosić. Potrzebujemy niezwykle precyzyjnych i ostrych krytyków, z którymi prowadzić chcemy konsekwentny dialog a czasami ostry spór. Jeśli się dużo mówi o teatrze, to się w wielu głowach rozjaśnia. Teraz siedzimy po wiele godzin w teatrze gadając. Nie ma dla nas ważniejszego, bardziej świętego miejsca. Wiemy, że tu nie wystarczy zrobić dobry, komercyjny produkt który się dobrze sprzeda. - Jaką ma pan koncepcję własnej pracy reżyserskiej na poznańskiej scenie? Mówi pan, że reżyser do teatru przenosi swoje światy. - Chcę robić to, co mnie samego przejmuje. Łatwiej o tym wszystkim będzie mi mówić ex post, ale moje pomysły inscenizacyjne zamykają s