"Nienasycenie" w reż. Tomasza Hynka w Teatrze Studio w Warszawie. Pisze Jan Bończa-Szabłowski w Rzeczpospolitej.
Gdyby nie Ewa Błaszczyk, najnowszą premierę w Teatrze Studio można by nazwać kolejną artystyczną kompromitacją. Trzeba dużej odwagi, by w teatrze noszącym imię Witkacego odnieść się do twórczości patrona w sposób tak nieporadny, jak uczynił to reżyser Tomasz Hynek. Akcję futurystycznej powieści "Nienasycenie" umieścił Witkacy pod koniec XX wieku. Wpuścił do niej demony, które pojawiały się w niemal wszystkich jego utworach. Mamy zatem akcentowaną przez artystę katastroficzną wizję świata, opowieść o zaniku uczuć wyższych, tęsknotę za metafizyką. Obserwujemy obraz świata, w którym czystość i niewinność świadczą o naiwności. Ta zaś zostaje wykorzystana z całą premedytacją i bez skrupułów. "Nienasycenie" to nie bigos, do którego bezkarnie można wrzucić niemal wszystko "Nienasycenie" to utwór o upadku prawdziwej sztuki i wielkim rozdźwięku między starą kulturą i nową rzeczywistością. Ta wielowątkowa powie�