Widmo Nikodema Dyzmy krąży nad Polską. Czasy się zmieniają, a ów cwany cham wciąż tu się kręci: był w II RP, w PRL, w III RP i jest w IV RP jak najbardziej. Najwyższa pora, by - na fali oczyszczania ojczyzny z brudów - wszelakich Dyzmów zlustrować, osądzić i usunąć z panteonu bohaterów narodowych - Zdzisław Pietrasik z tygodnika Polityka weryfikuje galerię "chamów" w literaturze, teatrze i filmie.
Tadeuszu Dołęgo-Mostowiczu, cóżeś ty najlepszego uczynił Polakom? Stworzyłeś fikcyjną postać ponurego prostaka, który dzięki sprytowi, bezczelności oraz zwykłemu grubiaństwu pnie się na same szczyty władzy, i postać ta zaczęła żyć własnym życiem. Ma się wciąż dobrze, a nawet coraz lepiej. Ten twój Dyzma jest bowiem święcie przekonany, że jeszcze kiedyś będzie przydatny. Czeka tylko na czas zamętu w świecie wartości, na kryzys - kryzysy to pora jego zwycięstw - kiedy to któryś ze sfrustrowanych autorytetów zawoła podniośle z najwyższej trybuny, iż tzw. sytuacja dojrzała do tego, aby na czele stanął "nowy człowiek", ktoś "spoza układu", nie tam z żadnej elity, najlepiej - z ludu, z krwi i kości, zwyczajny, taki jak inni. Teatr Rozrywki w Chorzowie gra od kilku sezonów z powodzeniem musical "Dyzma" [na zdjęciu] według powieści Dołęgi-Mostowicza z tekstami Wojciecha Młynarskiego. Zachwycona publiczność każdego wieczora bije braw