- Na razie Mieszkowski został dyrektorem, choć urzędnicy chcą się go pozbyć. A chcieliby natychmiast, bo odziedziczyli Krzysztofa M. po poprzedniej ekipie, która powołała go tylko dlatego, że nikt z ich faworytów z nazwiskami nie chciał się zgodzić - próbę odwołania dyrektora Teatru Polskiego we Wrocławiu komentuje Krzysztof Kucharski w Polsce Gazecie Wrocławskiej.
Skoro już spadliśmy w czasie do starożytności, to wiadomość o tym, że miłościwie nam panujący dyrektor Teatru Polskiego Krzysztof Mieszkowski [na zdjęciu] to i Juliusz Cezar (tytuł ostatniej premiery największej dolnośląskiej sceny), i król Epiru Pyrrus, który walczył z Rzymem (urząd marszałkowski) - jest oczywistą oczywistością. Losu Juliusza Cezara na świeżo doświadczyliśmy artystycznie za pośrednictwem Rzymian chodzących w garniturach, krawatach i posługujących się wewnętrzną siecią kamer, które pokazują każdą zmarszczkę pod okiem. Pyrrusa zafundował nam minister Bogdan Zdrojewski (pełna kultura). Rzym, pardon, urząd marszałkowski jest zdeterminowany, żeby cezara Mieszkowskiego zwolnić. Gdyby to było dwa tysiące lat temu, pewnie ktoś załatwiłby sprawę zupełnie inaczej. Dziś wystarczy człowieka zaszczuć kontrolami i przeciekami do prasy. Na razie Mieszkowski został dyrektorem, choć urzędnicy chcą się go