"Porce i Lana" na motywach książki Tiny Oziewicz "Tyranozaur i Traktorzystki" w reż. Tomasza Maśląkowskiego w Teatrze Lalek Guliwer w Warszawie. Pisze Anna Czajkowska w Teatrze dla Wszystkich.
Scena „Liliput” warszawskiego Teatru Lalek Guliwer, gdzie aktorzy są na wyciągnięcie ręki, a scena jest bardziej umowna niż wyraźnie zaznaczona, lubi różnorodne eksperymenty. Po wakacyjnej przerwie Guliwer kolejny raz zaprasza najmłodszych teatromanów do sali wypełnionej rekwizytami, którymi częściej „bawią się” dorośli, a dzieci – rzadko. Tym razem mali widzowie zaglądają do pracowni ceramiczno-plastycznej. Tylko czy teatr może mieć coś wspólnego z tak poważnym miejscem? Jak najbardziej! Scena teatralna to przecież wielkie, twórcze laboratorium, gdzie przy użyciu zarówno prostych, jak i skomplikowanych narzędzi mogą powstawać niesamowite przedmioty, na przykład piękne wyroby ceramiczne i gliniane wynalazki. Wśród nich mieszkają bohaterki spektaklu – dwie odważne dziewczynki o dziwnych imionach – Porce i Lana. Na przyjemnie malutkiej, lilipuciej scenie króluje bajka, lecz właśnie dzięki bajkom mały człowiek może przyswajać informacje o świecie rzeczywistym, próbować odnaleźć w nim swoje miejsce. Dziecko potrzebuje fikcji i magii, by swobodnie określać swoje potrzeby, odkrywać wartości i mierzyć się z niełatwymi tematami, takimi jak trudne emocje, odmienność, przyjaźń i akceptacja.
„Porce i Lana” to przeniesiona na teatralne deski opowieść o świecie widzianym oczami dwóch dziewczynek mieszkających na dnie porcelanowego talerzyka, inspirowana książką Tiny Oziewicz „Tyranozaur i Traktorzystki”. W pomysłowo zaaranżowanej przestrzeni, jako żywo przypominającej rzeczywistą pracownię, mistrzyni garncarstwa i ceramiki, pani Honorata wraz ze swą uczennicą wyczarowują klasyczne i bardziej nowoczesne serwisy oraz zastawy. Naczynia, nowatorskie w formie i być może w technologii wykonania, powstały w prawdziwej pracowni, a niejeden dorosły widz zachwyci się ich kształtem (awangardowym i nie tylko). Jednak te porcelanowe cudeńka są przede wszystkim domem dwóch przyjaciółek. Zabawa w podróż, szybka jazda małym traktorem powoduje wypadek i talerz rozbija się na wiele małych kawałków, a przy okazji zniszczeniu ulega dom dziewczynek. Pani Honorata jest wściekła, oskarża swoją pracownicę o niezdarność i wyładowuje na niej nieopanowaną złość. Ale to dopiero początek niesamowitych przygód, spotkań z niezwykłymi zwierzętami, skałami, wulkanami, nawet brachiozaurami czy groźnym tyranozaurem. Warto dodać, że całą akcję ilustrują ręcznie malowane na kubkach, spodeczkach i talerzach obrazki!
Scenariusz spektaklu nie jest ostro zarysowany, trochę nieoczywisty i czasem dzieci mogą się gubić w gąszczu lekko powiązanych ze sobą scen czy wydarzeń. Ale nie to jest najważniejsze w dość swobodnej adaptacji utworu Tiny Oziewicz. Reżyser Tomasz Maśląkowski skupił się na grze z wyobraźnią, abstrakcji, uruchamianiu zmysłów i muzyce. Autor scenariusza (który napisał wraz z Leną Frankiewicz) jest także pomysłodawcą przepięknej, dopracowanej i starannej scenografii. W kameralnej przestrzeni wyczarował świat rodem z dziecięcej fantazji, z elementami realnych acz kruchych przedmiotów. Pokazał, że w każdej na pozór zwykłej rzeczy, potłuczonym talerzu, skorupkach z gliny, może kryć się kraina pełna tajemnic. Dlatego warto składać, sklejać to, co wydaje się rozbite, nienaprawialne, nadto ulotne – jak uczucia, których czasem nie umiemy zrozumieć, nazwać. Zmysłowość, zabawa skojarzeniem łączy się z zabawą słowem. Bohaterki spektaklu Porce i Lana – małe, płaskie figurki ceramiczne, umiejętnie animowane przez Honoratę Zajączkowską i Milenę Kranik – mówią dziwnym językiem, na opak i wspak. Świat słowa zbliża się do krainy dźwięków, onomatopeje wybrzmiewają w śpiewie i dialogu. Jakże to bliskie dziecku, jego zabawom, które towarzyszą rozwojowi mowy przez długi, długi czas. Obie aktorki grają z konieczną werwą i wyczuciem, modulują głos, gestykulują, szybko zmieniają miejsce akcji i samodzielnie przebudowują scenografię, przez co dynamika i zmiany rytmu przedstawienia stają się czytelniejsze. Dzięki Honoracie Zajączkowskiej i Milenie Kranik kruche postaci Porce oraz Lany ożywają i zyskują osobowość, a ich pełne magii, niecodzienne przygody przykuwają uwagę najmłodszych. Aktorki łatwo nawiązują kontakt z widzami – od czasu do czasu zwracają się wprost do dzieci, zagadują, zachęcają do wspólnego śpiewania, by potem wrócić do scenariuszowej akcji, która dzieje się głównie w ruchu i działaniu. Dzieci chętnie towarzyszą podróży małych, odważnych „traktorzystek” w poszukiwaniu nowego, bezpiecznego domu. Subtelny humor, którego nie brakuje w spektaklu, bawi i przydaje inscenizacji dodatkowego, ostrzejszego kolorytu. Cenną zaletą przedstawienia jest muzyka Sambora Dudzińskiego, z orientalnymi akcentami i porywającym rytmem. Wokalista, kompozytor i multiinstrumentalista ma duże doświadczenie w tworzeniu muzyki do spektakli teatralnych, umie budować ciekawe tło, odpowiednio rozłożyć akcenty zachwycając małych i dużych widzów. Spektakl przybliża dzieciom trudny temat emocji, którym wszyscy ulegamy, które mogą ranić i których czasem się wstydzimy. W czytelny, mądry i przystępny sposób, bez nużącego moralizatorstwa, a jednocześnie z lekkością i uśmiechem daje okazję do refleksji nad problemami, które i dojrzałym ludziom wydają się niełatwe.
Niezwykły, trochę nierealny klimat, przenosi nas do krainy, gdzie wszystko wydarzyć się może, a kilkulatkom ułatwia poznanie magii teatru. Spektakl malowany światłem, obrazem, emocjami, z piękną muzyką i scenami pełnymi humoru silnie pobudza zmysły i trafia do serc małych widzów. Ukłony dla wykonawców i twórców, którzy opowiedzieli maluchom tak uroczą, ciepłą i zabawną historyjkę, starannie przygotowaną i pomysłowo zainscenizowaną.