(...) Hubner zaryzykował - i wygrał (na szczęście, nie wiem bowiem, jak w przypadku porażki potoczyłaby się dalsza kariera teatralna Jandy). Wybór padł na "Medeę" Eurypidesa, a więc utwór reprezentujący ten typ dramaturgii, która coraz rzadziej pojawia się na naszych scenach, wobec której nasi inscenizatorzy coraz bardziej stają bezradni. Twórcza inwencja sprowadza się tu zazwyczaj do naiwnego rekonstruowania instrumentarium antycznego teatru. Albo więc prześcieradła, tuniki i kolumny ze styropianu, albo piach, ogień i zgrzebne workowe płótno. Inscenizacja Zygmunta Hubnera przywodzi na myśl doświadczenia Petera Steina w pracy nad "Oresteją", którą zresztą przed kilku laty Hubner reżyserował na deskach Starego Teatru. Poszukując współczesnych desygnatów dla antycznego pojęcia tragizmu obaj twórcy prezentują podobny tok myślenia. A więc przede wszystkim przekład. Hubner gra "Medeę" w translacji Macieja Słomczyńskiego - w stylistyce, jak i w
Tytuł oryginalny
Casus: Janda
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Kulturalny