"Dżuma" w reż. Marka Fiedora w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Pisze Janusz Majcherek w Teatrze.
Kiedy zaraza w Oranie zaczyna powoli ustępować, narrator Dżumy - którym, jak wiadomo z jej ostatniego rozdziału, jest doktor Rieux - mimochodem zauważa, że nic nie zmieniło się w mieście. "Kina i kawiarnie robiły te same interesy." Kilka akapitów dalej Cottard pyta Tarrou: "co nazywa pan powrotem do normalnego życia?". "Nowe filmy w kinach - rzekł Tarrou z uśmiechem." Na tych dwu wzmiankach temat kina się wyczerpuje. W powieści. Ale nie w przedstawieniu Marka Fiedora, gdzie ma znaczenie pierwszorzędne. Umowne kino - ściśle biorąc: trzy czy cztery rzędy drewnianych foteli - jest centralnie usytuowane w przestrzeni scenicznej, syntetycznej i symultanicznej. Tworzą ją nadto - bliżej widzów, tuż przy lewej kulisie - bar z wysokimi stołkami i szafą grającą; tu, u Raula, wieczorami popijają i gawędzą Cottard (Michał Jarmicki), Tarrou (Dariusz Siatkowski) i Rieux (Andrzej Wichrowski); po prawej stronie sceny ambona, z której ojciec Paneloux (Bronisław Wro