"Kwartet" w reż. Mariusza Puchalskiego w Teatrze Nowym w Poznaniu. Pisze Ewelina Szczepanik w serwisie Teatr dla Was.
Przemijanie to temat na tyle trudny i bolesny, że nie jest łatwo opowiedzieć o nim na scenie. Można jednak spróbować nieco "na opak" - nadać mu przyjemną formę, okrasić dużą dawką humoru i, puszczając jednocześnie oko publiczności, powiedzieć: "uważajcie, też tacy będziecie". Taki właśnie pomysł na Kwartet Ronalda Hartwooda w Teatrze Nowym w Poznaniu miał reżyser Mariusz Puchalski. Elegancki i odrobinę tylko staromodny salon utrzymany w bieli i beżach okazuje się być pokojem w domu starców. To pierwsze zaskoczenie - tematem jest starość, a na scenie pojawiają się aktorzy już u schyłku życia. W tej nudnej scenografii i oni, jako mieszkańcy domu spokojnej starości, się nudzą. Wykonują czynności bezsensowne, ale dla nich najważniejsze na świecie. Rozmawiają ze sobą, choć znają się kilkadziesiąt lat - w przeszłości występowali razem jako muzyczny kwartet - i te rozmowy mają charakter już niemal rytualny, a na pewno przewidywalny. S