Z końcem listopada na scenę Teatru Muzycznego "Roma" weszła z dawna już przez dyr. Bogusława Kaczyńskiego obiecywana "Carmen", którą niespełna dwa miesiące wcześniej wystawił także stołeczny Teatr Wielki. Można by to uznać za posunięcie co najmniej niefortunne i marnowanie cennych środków - jakkolwiek podobne sytuacje zdarzały się już w wielkich stolicach, gdzie działają dwa lub nawet trzy teatry operowe o wyraźnie odmiennych profilach artystycznych (np. Berlin, Paryż, Londyn - ale tam każdy z owych teatrów rozporządza znacznie bogatszym bieżącym repertuarem). Gwoli uczciwości wypada jednak przypomnieć, iż kierownictwo "Romy" zapowiadało wystawienie opery Bizeta sporo wcześniej, zanim pojawiła się ona w planach Teatru Wielkiego. Poza tym zaś - nie wchodząc w bardziej szczegółowe porównania - można łatwo stwierdzić, iż dwa te przedstawienia różnią się jak dzień od nocy, także w sensie dosłownym - bowiem spektakl
Tytuł oryginalny
Carmen w Romie
Źródło:
Materiał nadesłany
Ruch Muzyczny nr 1