Nasz wiek, wbrew wielu przewidywaniom, okazał się tak mitorodny, że można śmiało mówić o klęsce urodzaju. Z mitycznego poletka wyrasta też "Car Mikołaj" Tadeusza Słobodzianka. Kontynuując swoje doświadczenia z "Prorokiem Ilją", autor-reżyser i tu przekształcił własny utwór teatralny w widowisko filmowe, co znacznie poszerzyło możliwości inscenizacyjne. Historia samozwańczego cara z białostockiej wsi jest daleko idącym przetworzeniem autentycznych wydarzeń z lat 30. Zmieniono także dość istotnie ich topografię - wprawdzie drogowskazy wiodą do Białegostoku, ale pokazywany świat to raczej dalekie, nieco odrealnione Kresy, zaludnione przez fałszywych proroków, zabawnych policjantów, groteskowych działaczy komunistycznych, a przede wszystkim przez lud o niejasnej proweniencji etnicznej. W takim to świecie dzieją się rzeczy świadczące o tym, jak łatwo wykreować mit i jak łatwo posłużyć się nim dla osiągnięcia rozmaitych celów. Opowieść
Tytuł oryginalny
"Car Mikołaj"
Źródło:
Materiał nadesłany
Polityka nr 42