Sztuka Schnitzlera w warszawskim Teatrze Ateneum nie jest wielkim wydarzeniem artystycznym ani skandalem obyczajowym. Z całą pewnością jednak jest niezwykle przyzwoicie zrobionym spektaklem, wolnym od przypisanego temu teatrowi gwiazdorstwa i obmierzłej nonszalancji w traktowaniu tekstu, partnera i tego, co się dzieje na scenie, a w konsekwencji przede wszystkim widzów. Na tle innych produkcji Ateneum "Korowód" jawi się jak perła w zardzewiałej raczej koronie i wolałbym traktować to przedstawienie jako zwiastun nowej świemości niż szlachetny wyjątek. Przedstawienie udało się niewątpliwie dzięki nienagannej wartkości sztuki Schnitzlera, ale przecież samo to nigdy nie wystarcza. Nie takich dramatopisarzy rozkładano w Ateneum na obie łopatki. Myślę, że w sukcesie "Korowodu" wielka zasługa Agnieszki Glińskiej - młodej reżyserki i aktorów w przeważającej części rekrutujących się z młodszej części zespołu, tej mniej zmanierowanej i bardziej zaintere
Tytuł oryginalny
Cały urok Schnitzlera
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Powszechny nr 28