- Zazdroszczę młodym wokalistom. Nie tego, że są dopiero na początku swojej drogi, bo ta droga jest bardzo trudna dzisiaj, trudniejsza niż wtedy, gdy ja byłem młody. Ale zazdroszczę im tego, że za kilkanaście lat będą jeździć na koncerty fantastycznymi jezdniami, a nie wąskim drogami, bez poboczy, z możliwością natychmiastowego zabicia się - mówi aktor i piosenkarz MICHAŁ BAJOR.
Dziennik Zachodni: Pasjonuje się pan motoryzacją... Michał Bajor: Po prostu bardzo lubię jeździć samochodem. Może nie jestem człowiekiem, który śledzi wszystkie nowinki związane z motoryzacją, ale bezsprzecznie lubię siedzieć w samochodzie, który jest sprawny, nowy. Wozy zmieniam dość często. DZ: Jednak prawo jazdy zrobił pan dość późno. MB: Rzeczywiście, zacząłem dość późno, niestety. Jeżdżę dopiero od kilkunastu lat, a powinienem prowadzić już od co najmniej 23. Wcześniej byłem bardzo wygodny. Miałem kierowcę. Wydawało mi się, że jako artysta niezależny i będący w sile swoich możliwości, również ekonomicznych, nie muszę prowadzić samochodu. Ale później doszedłem do wniosku, że to może być frajda i nauczyłem się jeździć. Było to w Ameryce w 1990 roku. Łatwo policzyć, jeżdżę szesnaście lat. DZ: Czym pan jeździł? MB: Był Amerykanin, był Japończyk. A teraz jest niemiecki merc. DZ: Kilka lat tem