Jedna z rozlicznych osobliwości naszego życia kulturalnego jest fakt, iż na scenach operowych stosunkowo rzadko goszczą dzieła najpopularniejsze te, które gdzie indziej stanowią podstawą repertuaru większości teatrów. Jeżeli zaś któreś z nich ma wejść na scenę, to przeważnie realizatorzy dokładają starań, aby przedstawić je w sposób możliwie oryginalny i nowatorski, czyli - odległy od oczekiwań przeciętnego widza, a nierzadko także zgoła odmienny od pierwotnych zamierzeń kompozytora i librecisty (drastycznym tego przykładem była m.in. ostatnia inscenizacja Strasznego dworu w stołecznym Teatrze Wielkim, zdjęta zresztą już z repertuaru tej sceny). W tej sytuacji z uwagą odnotować wypada niedawne wystawienie Madame Butterfly Pucciniego w łódzkim Teatrze Wielkim. Dlatego z uwagą, że jest to właśnie pozycja z najbardziej tradycyjnego, obiegowego repertuaru, a wystawiono ją w sposób na ogół zgodny z charakterem dzieła oraz z treścią libret
Tytuł oryginalny
Całkiem zwyczajna Butterfly
Źródło:
Materiał nadesłany
Ruch Muzyczny nr 6