"Merlin" w reż. Ondreja Spiśaka w Laboratorium Dramatu w Warszawie. Pisze Jacek Wakar w Dzienniku Gazecie Prawnej - dodatku Kultura.
Można porównywać "Merlina" z Teatru Narodowego z roku 2003 z nową wersją Ondreja Spiśaka. Można, ale po co? Zdecydowanie lepiej cieszyć nowym życiem świetnego przedstawienia. To jest ten sam, a jednak inny spektakl. Scenografia i kostiumy pozostały bez zmian, no ale wtedy grano dramat Tadeusza Słobodzianka na Scenie przy Wierzbowej, a zatem w dającej znacznie większe możliwości przestrzeni. Sala Laboratorium Dramatu wymusza ograniczenia. Jest płytsza, odbiera pole manewru. Odnaleźć się w niej spektaklowi zakrojonemu na znacznie szerszą skalę wcale nie jest łatwo. Tekst się nie zmienił. Słobodzianek jest znany z tego, że przygotowuje po kilka wersji swych sztuk, tym razem jednak zostawił wszystko po staremu. Niezmienna pozostała także, o ile mnie pamięć nie myli, partytura scenicznych działań. "Merlin" wciąż robi wrażenie jako widowisko wręcz naładowane energią. Przywodzi na myśl dziką, nieokiełznaną ludzko-ludzką mszę. A jednak jest to zup