"Życie jest snem" Pedro Calderona to pozycja dosyć wyjątkowa na naszych scenach. To bodaj jedyne z ARCYDZIEŁ TRUDNEGO TEATRU obecne mmej więcej stale w repertuarach. No, może jeszcze "Hamlet". Ale "Hamlet" spowszedniał, stał się "przyslowiowy", wszedł do języka potocznego, podczas gdy o "Życiu snem" w szkołach na razie nie uczą. Nie gramy Corneille'a, Raciene`a, Beaumarchais, elżbietańczyków, Lope de Vegi, Goethego, Schillera, Kleista: możno bez końca ciągnąć listę klasyków dramaturgii europejskiej. Szekspir i Molier bywają w repertuarze od wielkiego dzwonu i bez, ostatnio, zachwycających rezultatów artystycznych. Calderona, co prawda, także nie ma w nadmiarze, niemniej pewnej popularności "Życia snem", notabene jedynej spośród około trzystu (!) napisanych sztuk jako tako popularnej w Polsce - nie sposób przecenić. Wiele w tym zasługi tłumacza. Czy raczej imitatora; tym słowem Jarosław Marek Rymkiewicz określił swą pracę. Powstała p
Tytuł oryginalny
Calderonowskie memento
Źródło:
Materiał nadesłany
Polityka Nr 7