"Café Panika" wg Rolanda Topora w reż. Marcina Bikowskiego w Teatrze Miniatura w Gdańsku. Pisze Izabela Winiewicz-Cybulska.
Niecałe trzy miesiące po premierze "Café Panika" Rolanda Topora w gdańskim Teatrze Miniatura, w świecie rzeczywistym zapanowała panika prawdziwa. Teatr zamknął swoje podwoje, bo najważniejszą sztuką stawała się sztuka przeżycia. Świat paniczny przeistoczył się w świat pandemiczny, oddzielony od teatru i wszelkiej żywej sztuki barierą narodowej kwarantanny. "Panikuję więc jestem" - mówił Topor - dzisiaj musiałby powiedzieć: "panikuję, bo chcę przetrwać" i wcale nie zdziwiłby się, że sztuka (uprawiana dziś w świecie wirtualnym), jak nigdy dotąd, przesiąknięta jest czarnym humorem (może to oswajanie strachu), gdy telewizja podsuwa nam drastyczne obrazy ludzkich nieszczęść. Życie z reguły pisze najciekawsze scenariusze, a historia potrafi dziwnie się ułożyć. Trudno wierzyć w przesądy - może to zbieg okoliczności, że Topor musiał zejść z gdańskiej sceny w piątek 13 marca? Teatr Malabar Hotel, który jest autorem scenicznej adaptacji