Mój sceniczny debiut w miejscowości W. nie mógł się skończyć inaczej.
Ale po długim, pozbawionym obopólnego napięcia oczekiwaniu musieliśmy się wreszcie spotkać. Stolica i ja - kolejny felieton Jana Nowickiego w rubryce "Wchodzę w ciemno" w Gazecie Krakowskiej.
Chodzi o rolę Cadyka w "Sztukmistrzu z Lublina", sztuce opartej na prozie samego Isaaca Bashevisa Singera, wyreżyserowanej przez Jana Szurmieja. Warszawska premiera tego przedstawienia miała miejsce parę miesięcy temu i brałem w niej udział. Tyle że jako... widz. Tym razem jednak miałem pojawić się na scenie, poprzedzony pompatyczną wiadomością: ZE SPECJALNYM UDZIAŁEM JANA NOWICKIEGO. W tym specjalnym udziale niczego specjalnego nie dostrzegłem, co nie przeszkodziło mi chyżo pomknąć na popremierowy bankiet. Okazało się, że teatr brał kiedyś udział w akcji charytatywnej na rzecz hospicjum, które teraz - w ramach rewanżu - miało podejmować zespół aktorski przy stole zastawionym mnóstwem rzeczy nadających się do jedzenia i picia. Parę słów przemówień i wreszcie siadamy. Z przyjemnością słyszę, że czarujący teatr Rampa - leżący w bezpośrednim sąsiedztwie gminnego klubu piłkarskiego Targówek - przyjął mój aktorski schyłek z rozb