"Cabaret" Johna Kandera w reż. Jacka Bończyka w Teatrze Rozrywki w Chorzowie. Pisze Henryka Wach-Malicka w Polsce Dzienniku Zachodnim.
Inscenizacja "Cabaretu" w Teatrze Rozrywki może się podobać. Wspaniała muzyka, udana scenografia, rewelacyjny Mistrz Ceremonii. Pełny sukces? Nie do końca. Przekonująco pokazano w przedstawieniu wszystko to, co zawiera się w warstwie fabularnej. Historie zwyczajnych ludzi, zmuszonych do podejmowania życiowych decyzji w okolicznościach, których potencjalnych konsekwencji często nie dostrzegają. Plus smakowite kąski obyczajowe, podglądanie dekadenckiej atmosfery teatrzyków, pełnych dziwacznych postaci i szybkiej konsumpcji uroków życia; albo tanich mieszkań, wynajmowanych na kilka dni, z przymknięciem powiek na to, kim naprawdę są ich lokatorzy. Reżyser Jacek Bończyk tak właśnie tę opowieść konstruuje - w kierunku melodramatu, ze szkicem historii w tle. Trochę liryzmu, trochę dramatu, kilka komicznych epizodów... Rzecz w tym, że istotą "Cabaretu", i powodem nieprzemijającej sławy, są nie tyko perypetie dwóch zakochanych par. Jego istotą jest groza