EN

9.10.1966 Wersja do druku

Bzik balwierza

Poszczególne sceny tego przed­stawienia oddziela od siebie spadająca z góry wąska ja­skrawo oświetlona kurtynka, na której ekspresyjnie przed­stawiono zdeformowane sym­bole liturgiczne. Ale gdy prawdzi­wa kurtyna zapada po raz ostatni, widownia długo trwa w milczeniu, by wreszcie niechętnie, z jakimś oporem wewnętrznym rzucić arty­stom zdawkowe oklaski. A przecież to przedstawienie ma momenty i piękne, i znakomite, jest jedną z jakże rzadkich na naszych scenach manifestacji prawdziwej teatral­ności. Czyżby publiczność przycho­dziła dziś do teatru po coś innego niż to, co może jej dać rzeczywisty teatr? Albo zaczęła już gustować w miałkiej konwencjonalności i szarzyżnie widowisk i przedstawień, które jej się ofiarowuje w dni po­wszednie naszych teatrów? Są lu­dzie, którzy powiadają, że najnudniejszym dniem tygodnia jest nie­dziela - tak przywykli do swego codziennego kieratu. Ale i to jest prawdą, trzeba przy­znać, że święto, o k

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Bzik balwierza

Źródło:

Materiał nadesłany

Życie Literackie Nr 41

Autor:

Zygmunt Greń

Data:

09.10.1966

Realizacje repertuarowe