Czytając "Antygonę w Nowym Jorku" Janusza Głowackiego (Dialog, październik 1992), pomyślałem: oto sztuka, którą powinien wyreżyserować Kazimierz Kutz, twórca wspaniałych spektakli telewizyjnych wg sztuk Erdmana i Jerofiejewa. Specjalista od tzw. "bywszych Ijudi". Podrzuciłem mu tę "Antygonę". I co słyszę? Że o wyreżyserowanie "Antygony" dla Teatru Telewizji poprosił Kutza sam "Głowa". Namawiam go gorąco, żeby przeczytał, choć tak bardzo zajęty jest kręceniem filmu. Przeczytał i podjął decyzję: zgłosił p. Koenigowi gotowość zrobienia tego spektaklu. A więc Kutz zrobi "Antygonę w Nowym Jorku". Będę miał w tym swój mikroskopijny udział. Co jednak ważne? Że tę nowojorską "Antygonę" chciało także wyreżyserować dwóch bardzo utalentowanych filmowców młodego pokolenia. Znaczy to, iż ta świetna sztuka działa równie mocno na młodych, starych i średnich. Co w niej jest, że działa tak oślepiająco? Myślę, że piorunujące skrzyżow
Tytuł oryginalny
Bywszyje Ijudi
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Zachodni nr 53