- "Tu są moje korzenie, stąd pochodzę". Nigdy nie myślałem o Śląsku w taki sposób. Jednak gdy zacząłem przyjeżdżać tu jako dorosły człowiek nagle poczułem się bardzo blisko związany z tym wszystkim. Ugry, brązy, szare czernie, rdza. To obrazy, postrzeganie pozaracjonalne, Istnieje coś takiego, co sprawia, że już teraz wiem, że jestem stąd - mówi MAREK KALITA, aktor krakowsko-warszawski.
Z Bytomia wywędrował jako siedmiolatek, ze Śląska dwanaście lat później. Najpierw do Krakowa do szkoły teatralnej. Debiutował rolą Ala w "Ptaśku" na deskach Starego Teatru. Tam też poznał Wajdę, Jarockiego, Lupę, z którymi pracował przez kolejne lata. Marek Kalita gra, reżyseruje, pali fioletowe vogue'i. Bardzo skromny. W jednej chwili odważny i zalękniony. "Ale będę to wszystko później mógł autoryzować? Bo ja głupoty czasem jakieś mówię" - śmieje się. Niezbyt często. Niezbyt głośno. Dworcowa Wielu ludzi mówi: "Tu są moje korzenie, stąd pochodzę". Nigdy nie myślałem o Śląsku w taki sposób. Zawsze wydawało mi się raczej, że to jakieś takie brzydkie jest wszystko. Brudne, smutne, zniszczone. Zapomniane przez resztę świata. Że trzeba stąd jak najszybciej wyjechać. Gdy w szkole podstawowej pojechałem na wycieczkę do Krakowa, zobaczyłem zupełnie inny świat. Śląsk to "miasto nie miasto". Rozrzucone, rozwalone, rozproszone. Tylko