Harold Pinter jest dramaturgiem zagadkowym. Z pozoru tworzy sztuki porządnie skrojone, na wzór bulwarowego dramatu mieszczańskiego, ale teatr - grając je na taką modłę - pozbawiłby utwory Pintera istotnego sensu. Przywdziewając bowiem znoszone szaty dramatyczne, kusząc w ten sposób teatr rolami, dialogami, znajomym sztafażem. Pinter wiele nauczył się u Becketta. Sens najgłębszy tej twórczości tkwi zatem w tym, co nie dopowiedziane, co uniemożliwia pełne porozumienie, co buduje bariery ochronne między ludźmi. Taki z pewnością jest dramat "Dawne czasy", po który sięgnął po latach Jerzy Grzegorzewski. Już scenografia (także Grzegorzewskiego) wprowadza widza w klimat tego dramatu oddalenia. Powiększona w stronę widowni scena wielka przestrzeń z niewielką liczbą sprzętów i czeluścią czarnego horyzontu. Na tej powiększonej scenie trójka aktorów mijających się, oddalonych, poszukujących we wspomnieniach czegoś wspólnego. Ale mimo tych prób wys
Tytuł oryginalny
Było tak, czy nie?
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Ludu Nr 301