"Bracia Karamazow" w Teatrze Norwida.
Publiczność wita pusta widownia. Na opuszczonej kurtynie widać fronton cerkwi. Należy ominąć przykryte białym materiałem krzesła i poprzez niewielkie drzwiczki wejść na scenę, aby znaleźć się w środku świątyni. Robi ona wrażenie. Na starych, popękanych ścianach widnieją zniszczone przez czas freski, wiszą równie wiekowe ikony. Aż nie chce się wierzyć, że miejsce, w którym się znaleźliśmy, nie jest autentyczne, lecz wyczarowane przez gruzińskiego scenografa Lewana Mantidze, od 1994 roku mieszkającego w Jeleniej Górze. Współpracuje on nie tylko z miejscowymi scenami - Norwida i Teatrem Animacji, ale także z zespołami z Kalisza oraz Gorzowa Wielkopolskiego. Podobać się może również początek spektaklu. Mamy do czynienia jakby z trzema planami: chór śpiewa pieśni pochodzące z kanonu starocerkiewnego, w tym samym czasie na zmianę kobieta i mężczyzna czytają teksty z Ewangelii, a na tym tle wygłaszają swoje kwestie aktorzy. To przyciąg