"Carmen" w reż. Lecha Majewskiego w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej. Pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.
Opera Narodowa "Carmen" Georges'a Bizeta powróciła na stołeczną scenę. Wszyscy wykonawcy odświeżonej "Carmen" bardzo i się starają, by wypaść jak najlepiej, ale efekt ich scenicznych poczynań nie daje wielkiej satysfakcji Najefektowniej - tak jak na premierze w 1995 r. - prezentuje się gigantycznych rozmiarów byk, uśmiercany podczas finałowej sceny korridy. To jednak byk całkiem nowy, pierwszego kazało zniszczyć poprzednie kierownictwo Opery Narodowej, które zadecydowało, że spektakl powinien zakończyć sceniczny żywot. Obecna dyrekcja przywróciła tę wersję "Carmen", gdyż cieszyła się powodzeniem u publiczności. Byk jest atrakcyjnym dodatkiem, ale oglądana ponownie inscenizacja Lecha Majewskiego ma te same co poprzednio wady. Jej twórca dodał mnóstwo wizualnych ozdobników, ale zupełnie nie poradził sobie z nakreśleniem charakterów głównych postaci oraz relacji między nimi. Gdy we wznowieniu pojawili się nowi wykonawcy, tym bardziej staje