"Samuel Zborowski" doczekał się tylko kilkunastu realizacji scenicznych. Dyrektor bydgoskiego teatru i reżyser spektaklu - Paweł Wodzińskiego z dziełem mierzy się zwycięsko. Spektakle w weekend zbiegaja się z finałem konkursu "Klasyka Żywa".
"Samuel Zborowski" doczekał się tylko kilkunastu realizacji scenicznych. Sięgnął po niego m.in. wybitny inscenizator Jerzy Jarocki, wcześniej przymierzał się do niego Jerzy Grotowski. To tekst, o którym nawet literaturoznawcy mówią arcytrudny. Dyrektor bydgoskiego teatru i reżyser spektaklu - Paweł Wodzińskiego z dziełem mierzy się zwycięsko. Spektakle w weekend zbiegaja się z finałem konkursu "Klasyka Żywa". Przenosząc "Samuela Zborowskiego" na scenę Wodziński sięgnął do nieznanego szerszemu odbiorcy rękopisu Juliusza Słowackiego. - Wydawać by się mogło, że "Zborowski" to utwór nam wszystkim doskonale znany. Ma naukowe wydania, bibliotekę opracowań, wielokrotnie był wystawiany w teatrze. Tymczasem jego autorska wersja znacząco różni się od wydanych i przyjętych za kanoniczne redakcji Juliusza Kleinera i Juliana Krzyżanowskiego - przekonuje Wodziński. Słowacki nie napisał dramatu w tradycyjnym rozumieniu - z podziałem na akty i sceny, z