Dla dzieci to doskonała zabawa, dla ich rodziców sentymentalna podróż w czasie. W tym tygodniu zamiast przed telewizorem lub przy grze komputerowej warto z najmłodszymi spędzić czas w teatrze.
Pchła Szachrajka - niby malutka, prawie niewidoczna, ale - jak to z pchłami bywa - dokuczliwa, psotna, wszędobylska, piekielnie sprytna i na domiar złego niesłychanie pomysłowa. Barwna opowieść ojej zdumiewających psotach i gałgaństwach to gotowy scenariusz, w którym ważne miejsce zajmuje aktorska improwizacja. Na deskach pojawiają się trzy osoby - Małgorzata Witkowska, Paweł Gilewski i Marcin Zawodziński [na zdjęciu]. Czarne spodnie, czarne koszulki, ciemne buty. Na scenie tylko czarne parawany, kilka kartonów i mroczne zasłony w tle. Tak tu szaroburo, smutno jakoś. Nowo przybyli goście obiecują, że opowiedzą zaraz bajkę o przedziwnej pchle - szachrajce. I wtedy zaczynają się czary. W jednej chwili niepozorny karton na środku sceny zamienia się w starą babciną szafę, w której można znaleźć przedziwne skarby. Są tam purpurowe rękawiczki, modre buty, kamizelki, żółte piórka do kapelusza, czapki, a nawet najmodniejsze sukienki. Za sprawą kilk