Na scenie Opery Nova istne zamieszanie - usłyszymy śpiewających tancerzy i zobaczymy tańczący chór! Wszystko za sprawą wieczornej premiery "My Fair Lady".
O tym, że ma być kolorowo i widowiskowo, wiadomo było od początku, ale tego, że reżyser wprowadzi nowe porządki w zespole, chyba nikt się nie spodziewał. - Jestem przeciwnikiem, by w teatrze muzycznym stawiać ścisłe granice pomiędzy obowiązkami każdego z członków zespołu tańca - zaznacza reżyser Maciej Korwin. - Nie powinno być sytuacji, gdzie tancerz pracujący nad musicalem, zdziwiony jest, gdy reżyser każe mu się odezwać na scenie lub gdy przyzwyczajony jedynie do śpiewu chór ma wziąć udział w scenie zbiorowego tańca. - W musicalu trudno rozróżnić, co jest śpiewem, a co zadaniem aktorskim. A taniec? Dzięki niemu właśnie na scenie wygląda to bardzo realnie - wyjaśnia Joanna Semeńczuk, choreograf. - Śpiewacy o, niekoniecznie ukształtowanych regularnymi treningami figurach, tańczą. Było to wyzwanie nie tylko dla reżysera i choreografa, ale przede wszystkim dla zespołu. Po pierwszych próbach tak im się to spodobało, że chórzyści