Trochę w cieniu teatrów operowych Warszawy, Łodzi czy Poznania pozostaje Opera i Operetka w Bydgoszczy. Nie posiada ona jak dotąd własnej siedziby (choć istnieją bardzo piękne i oryginalne architektoniczne plany); funkcjonując niejako "kątem" przy teatrze dramatycznym i dając przedstawienie jedynie dwa lub trzy razy w tygodniu, pełni jednak swą pożyteczną działalność już całych lat dwadzieścia. Mimo trudnych i niewygodnych warunków - parokrotnie porywała się bydgoska Opera ambitnie na potężne dzieła z wielkiego repertuaru. Czyniła to, powiedzieć można oględnie, ze zmiennym szczęściem, to też na kolejną "jubileuszową" premierę, na którą wybrano wagnerowskiego "Holendra tułacza", wybierałem się nie bez pewnego niepokoju. Okazał się jednak zbędny. Przedstawienie, znakomicie reżyserowane przez gościa z NRD Petera Goglera (on to właśnie swego czasu wystawiał w Dessau "Straszny Dwór" Moniuszki) ma właściwy dla tej romantycznej opery kli
Tytuł oryginalny
Bydgoski Holender tułacz
Źródło:
Materiał nadesłany
"Trybuna Ludu" nr 116