EN

23.02.1997 Wersja do druku

Być teatrem i nie być

Bzik tropikalny w warszawskich Rozmaitościach niewiele ma wspólnego z ideą Witkacego. Aktualność "Bzika tropikalnego", komedyjki Witkacego sprzed osiemdziesięciu lat, polega na tym, że jest to kpina z kapitalizmu, kapitalistów, kolonializmu, dorobkiewiczów, międzynarodowego wolnego rynku i sposobu, w jaki dzielny, a chamski Polak-nuworysz daje sobie na nim radę. Jest to jednak również rzecz o wielkiej miłości, o niepojętej miłości-namiętności, także o zbrodni. Dokonanej z premedytacją, na zimno i z umiejętnością skutecznego zacierania śladów. Komedyjka kończy się niesamowitym zwrotem akcji, stając się nagle dramatem i krytycznym, zjadliwym potępieniem przedstawionego świata. Mamy więc do czynienia z groteską. Tak jak ją rozumiały lata dwudzieste, europejskie lata szalone. A rozumiały ją jako wielką krytykę kultury, dopiero co ocalonej z rzezi pierwszej wojny światowej. Świadectwo tej postawy, gdzie nie o jakąś wyróżnioną formację ekon

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Być teatrem i nie być

Źródło:

Materiał nadesłany

Wiadomości Kulturalne nr 7

Autor:

Jerzy Adamski

Data:

23.02.1997

Realizacje repertuarowe