"Trup" w reż. Pawła Szkotaka w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Andrzej Górny w Czasie Kultury.
Poznańskie przedstawienie to dość dotkliwy policzek wymierzony kulturze masowej, czy jak kto woli: popkulturze. Rzadko się zdarza, aby teatr schodził z piedestału sztuki wysokiej i poświęcał swej siostrze (a może tylko kuzynce, bo sporo czasu upłynęło odkąd się rozdzieliły; a może nigdy to nie była miłość?) tyle uwagi. Trochę to zapewne rewanż za inne sztuki, na przykład film, w tym przypadku nie trzeba się męczyć nad uczonymi tekstami, pisze się po prostu, ile milionów dolarów zarobił i wiadomo - idę, grosik swój dołożę, nie wypada bowiem być gorszym. Nareszcie jedno z podstawowych haseł minionego ustroju, dostępność kultury, zostało zrealizowane. Wtedy, o dziwo, się nie udało. W demokracji już nie wola Sekretarza czy uchwała Komitetu Centralnego, lecz Rynek pomógł. Za równanie w dół do jak najbardziej powszechnych gustów nikt nie odpowiada, co najwyżej anonimowa ręka tego Rynku. Oglądalność jak miecz Damoklesa wisi nad każdym,