- W Polsce znów nastał czas, gdy nie można owijać w bawełnę, nie można rozmiękczać opinii. Rzeczy trzeba nazywać po imieniu. Gdybym pytany o zdanie, próbował wykręcać się milczeniem, oznaczałoby to, że współdziałam z tymi, z którymi się nie zgadzam - mówi Jerzy Radziwiłowicz w Newsweeku.
NEWSWEEK: Dlaczego zaangażował się pan w czytanie konstytucji podczas ulicznych protestów? JERZY RADZIWIŁOWICZ: Dać głos sprawie to minimum tego, co można robić. Piękny tekst preambuły naszej konstytucji czytam publicznie już dwa i pół roku. Pierwszy raz stało się to, gdy rozpoczęło się niszczenie Trybunału Konstytucyjnego. Było dla mnie jasne, że PiS bierze się za bary z tą instytucją nie po to, aby polepszyć jej pracę. Od początku miałem poczucie, że rządzi nami chuligańska formacja, która zmierza w złą stronę. Do partii Kaczyńskiego nie mam za grosz zaufania od czasu jej pierwszych rządów. Już to, co robili w latach 2005-2007, mnie przerażało, ale wtedy mieli za mało czasu i możliwości, aby dokonać tego co teraz. Wyciągnęli z tamtych rządów jakieś wnioski? - Są bardziej brutalni i skuteczniejsi. Nie muszą układać się z nikim w koalicji. Gdy większość sejmowa spadła im z nieba, zrozumieli, że hulaj dusza, więc robią, c