- Mieszkać poza Polską to mogłabym raczej we Włoszech. Ta niemiecka miłość do przepisów... Jednak jestem katoliczką. (śmiech) Ale trochę porządku moglibyśmy się od nich nauczyć. Wyprowadza mnie z równowagi spóźnianie się. A tam na planie jest szacunek dla wspólnego czasu. U nas - wolność, wyobraźnia, fantazja - mówi warszawska aktorka AGATA BUZEK.
Wiesz, co znaczy 'Buzek' po łużycku? Bo to stamtąd wywodzi się ewangelicki ród Buzków. Na Śląsk Cieszyński przygnała was dopiero kontrreformacja. - Łaknący sławy. Albo strzegący sławy. Kolorowe pisma piszą: 'Agata nie ma manier gwiazdy. Żyje z dala od fleszy'. Nie łakniesz sławy jak inni celebryci? - Straszne słowo. Nowomowa. Niepolskie. Brzmi jak obelga. A aktorstwo to nie całe moje życie, i tę resztę chcę chronić. Gdy pracuję nad postacią, zamiast mnie pojawia się ta druga osoba. Ale wracam do domu i nie powinnam już być Nataszą z 'Trzech sióstr'. Może dlatego podchodzę do aktorstwa poważniej, bo skupiam się na postaci, którą mam zbudować, a nie na tym, co wokół. Wścibskie media twierdziły, że wścibskość mediów zniszczyła twoje poprzednie związki. Może chronisz swoje małżeństwo? - Nie zniszczyły. A jeśli nawet, znaczyłoby to, że miały się rozpaść chwilę później. Jest też hipoteza paktu ojca i có