"Rewizorem", Drodzy Państwo, można się ubawić, można się z niego sporo nauczyć i można się nim przerazić. Idealna przynajmniej pod mój gust realizacja tej arcykomedii Mikołaja Gogola - powinna odpowiadać takim właśnie oczekiwaniom. Powiem od razu, że premierze na scenie Teatru Współczesnego brakuje sporo do takiego wymarzonego ideału. Bliższa jest farsy, aniżeli komedii wywołującej śmiech przez łzy. Reżyser bardzo się starał, aby - broń Boże - publiczność ani przez chwilę nie była znudzona. I trzeba przyznać, że wiele pomysłów - np. początek drugiej części ("łapówkarskie audiencje" Chlestakowa) - jest pysznych. Gdzie Rzym, gdzie Krym, gdzie Gogol, a gdzie chwyty z commedii dell`arte? - mógłby zapytać ktoś pryncypialny. W teatrze w końcu rozstrzygające jest, czy działa na widza, czy nie działa, czy żywy jest czy martwy. Otóż - chociaż dyskusyjnie przyprawiony i do ludowej szopki wciśnięty - Gogol na scenie Wsp
Tytuł oryginalny
Burzyński poleca Rewizora
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Robotnicza nr 83