Teatr Polski dał wczoraj "premierę" w wielkim stylu: wystawił "Burzę" szekspirowską, graną w Warszawie bodaj raz jedyny przez Meiningeńczyków, a dzisiejszemu pokoleniu nieznaną wcale ze sceny. Uczyniono wysiłek ważny i poważny. Dość było wysłuchać uwag "najinteligentniejszych" widzów podczas antraktów, uwag dziwacznych, odważnie paradoksalnych albo naiwnie kalibanowych aby się przekonać, jak bardzo takie widowisko jest potrzebne w epoce rozpierania się kumoszkowego teatru buduarowych awantur, sumurunowych "arcydzieł" i wszelkiego rodzaju powtarzań naszego szarego, nędznego życia. "Burza", jeden z ostatnich poematów Szekspira, należy do tej trójcy dzieł (obok "Cymbelina" i "Opowieści zimowej"), w których zniknęły zupełnie gorycz i pesymizm poety. Dojrzały geniusz Szekspira ma spokój, harmonię i wyrozumiałość. "Groza nadchodzącej nocy osłabła; słońce zachodzi śród promiennego i pogodnego podwieczerza jesiennego. Poeta widzi, niemniej jasn
Tytuł oryginalny
"Burza" w "Teatrze Polskim" w Warszawie, 4.IX.1913 roku
Źródło:
Materiał nadesłany
Łódź Teatralna nr 8 (1946/1947)