UPŁYNĘŁO już wiele dni od premiery "Operetki" Gombrowicza na scenie Teatru współczesnego ja zaś, zamiast odwalić nazajutrz recenzję, czytam i znowu czytam ten głupi tekst nadziwić się nie mogę jak dużo mądrość dało się wcisnąć w prymitywne libretto o nieudanym romansie hrabiego Szarma w złą pogodę wyprawionym balu kostiumowym, A im więcej się wczytuję tym większy odbieram paradoks a im bardziej pogłębia się paradoks, tym żarliwiej czytam a im żarliwiej czytam... i tak dalej. Nie wiem na koniec ile wyczytuję z Gombrowicza ile z siebie samego, ile wreszcie z przedstawienia Brauna... "Operetka" kosmicznieje, zda mieć się i karty "Księg Rodzaju" stawać się uniwersalną historią, i antropologią, i traktatem filozoficzno-socjologicznym Człowiek jej się poddaje ma skłonność demonizować ją bronić się przed nią. Stoi gdzieś na pograniczu wielkiej prawdy i kompletnego fałszu ale się nie wie dokładnie po której stronie. Jak to w sztuce, kre
Tytuł oryginalny
Burza w Operetce
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Robotnicza nr 25