Prosto z ulicy po drewnianych, pachnących nowością schodach weszliśmy w snop światła sceny. Frontalnie usadowiona publiczność z namaszczeniem lustrowała przychodzących. Atmosfera była podniecająca, lekko snobistyczna. Najlepsze entree miał dyrektor Wydziału Kultury Urzędu Miasta, który - rozdając na prawo i lewo uśmiechy - pokazał widowni śnieżnobiały tors koszuli oraz muszkę, po czym zasiadł w pierwszym rzędzie. Na tę premierę stawili się prawie wszyscy dyrektorzy konkurencyjnych teatrów i aż żal było patrzeć jak z udręczonymi minami przemykają w boczne rzędy. Centralnie rozsiadła się krakowska żurnalistyka. Wymiana ukłonów, uśmiechów i taksujących spojrzeń trwała długo. Wyraźnie na kogoś czekano. Wreszcie, gdy wojewoda Tadeusz Piekarz z rodziną zajął miejsca - jak się potem okazało również nieopatrznie w pierwszym rzędzie - zgaszono światło i na scenie rozszalała się burza. Wrażenia były piorunujące: w błyskach reflekto
Źródło:
Materiał nadesłany
Echo Krakowa, Nr 222