Najpierw wychodzi przed kurtynę aktor grający w widowisku rolę burmistrza niewielkiego, wolnego miasta szwajcarskiego i po paru słowach zwróconych do publiczności stwierdza: "W tej chwili, gdy kurtyna jeszcze się nie podniosła, Winkelrid opuszcza swoją chatę na hali i wyrusza w drogę do odległego miasta. Wezwaliśmy go tam na dzień wielkiego święta narodowego ku czci jego ojca. Właśnie nadeszła dwudziesta rocznica dnia, gdy Arnold Winkelrid wbijając we własną pierś ostrza włóczni nieprzyjacielskich, uratował wolność swojej szwajcarskiej ojczyzny". Kiedy podnosi się kurtyna orkiestra dęta sprawnie maszerując gra raźnego marsza. Nie jest to jakaś mizerna orkiestra prowincjonalna. Mundury na niej paradne i eleganckie. Krok równy. Gra dobrze wyuczona. Nikt nie fałszuje. Tylko melodia śmiesznie pusta, banalna a ochocza. Wydaje się jednak, że w tym mieście szwajcarskim życie musi płynąć beztrosko i wygodnie dla jego mieszkańców. A
Tytuł oryginalny
Burmistrz zawsze na czele
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 241