Londyńska prapremiera ostatniej komedii Ludwika Morstina
Grana obecnie w londyńskim "Ognisku" "Buntownica" Ludwika Morstina wywołuje tyle sprzecznych sądów, ocen i opinii, takie się na jej temat toczą zapalczywe dyskusje, że niesposób nie pójść samemu i nie przekonać się naocznie, co jest powodem tak żywych i tak bardzo różnych reakcyj. Publiczność premierowa przyjęła sztukę życzliwie, a nawet gorąco, rzęsiste oklaski towarzyszą też i następnym spektaklom, a równocześnie nie brak słów ostrej krytyki, słychać nawet głosy, i to głosy poważne, określające "Buntownicę" jako imprezę zdecydowanie chybioną. Gzy jest tak rzeczywiście? Czy jednak sztukę, o której nie można zapomnieć po wyjściu z teatru, która tkwi w nas, nur- , tuje, zmusza do przemyśleń, popycha do rozmów i dyskusji - czy taką sztukę można -uważać za chybioną? Sądzę, że nie, choćby i była artystycznie mniej doskonała niż inne utwory Morstina. Bo trudne to i bardzo niewdzięczne zadanie próbować ująć w harmonijny ks