"Hair" w reż. Wojciecha Kościelniaka w Gliwickim Teatrze Muzycznym. Pisze Danuta Lubina-Cipińska w Rzeczpospolitej.
Magię "Hair" tworzy w Gliwicach młody i naturalny zespół. Jednak spektakl pozostawia niedosyt Szatniarze ubrani jak hipisi i zapach kadzidełek już w holu Gliwickiego Teatru Muzycznego wprowadzają w świat dzieci kwiatów. To trzecia w Polsce realizacja kultowego musicalu. Żywiołowość, radość, spontaniczność w scenach zbiorowych, znakomity ruch sceniczny i choreografia są atutami widowiska, co widać zwłaszcza w finałowym songu "Let the Sunshine". Kolejnym plusem jest niepoddająca się upływowi czasu muzyka Galta MacDermota. Dla dzisiejszej młodzieży też jest ona porywająca. Nowy przekład libretta i tekstów piosenek Jamesa Rado i Gerome'a Ragni uwzględnia współczesny slang młodzieżowy i odwołuje się do naszych realiów. Gdyby jeszcze nie tłumiły tego przekazu siła decybeli i niechlujna artykulacja - byłoby idealnie. Niedosyt pozostawia też indywidualizacja postaci. Charyzmę ma tylko czarnoskóry Hud (w tej roli Amerykanin Nick Sinckler),