"Zwał" w reż. Emilii Sadowskiej w Teatrze Polskim w Poznaniu. Recenzja Łukasza Drewniaka w Przekroju.
Dla osoby, która wstaje w południe i nie spieszy się do żadnej parszywej, stresującej pracy, świat wielkich firm zamieszkany przez bohaterów prozy Sławomira Shutego wygląda równie egzotycznie, jak grupa Masajów na sawannie. Nie wiem, o której zwykle budzi się importowana z Reichu zacna pani reżyser. W każdym razie w jej spojrzeniu na polską rzeczywistość króluje błogosławiony sarkazm. Sadowska wie, że u Shutego nie znajdziemy recept na życie. "Zwał" nie został napisany po to, żeby zmienić świat, nauczyć ludzi reguł przetrwania. Tę antykorporacyjną prozę trzeba czytać i wystawiać ostrożnie. Zgoda, laureat Paszportu "Polityki" jest bezsprzecznie kronikarzem epoki wielkiej frustracji, ale jaki tam z niego buntownik! Do kolorowych pism łazi, wywiadów na salonach udziela; słowem: ucywilizowany nonkonformizm. W błysku intuicji Sadowska dodaje więc Shutemu towarzysza broni: piosenki do jej przedstawienia napisał Maciej Maleńczuk, jeszcze jeden z tyc