Każde pokolenie ma swojego Artura, jest on bowiem uosobieniem buntu nowych ideałów wobec starych schematów i wartości. W tym sensie Artura nie trzeba "poprawiać", warto natomiast uwspółcześnić kontekst jego sporu z otoczeniem. W mojej realizacji czas nie stoi w miejscu. Na scenie i za oknem mamy ten sam rok 2004, w którym pogubiły się autorytety, hierarchie i kierunki. Pokolenie Stomilów to pokolenie "Solidarności", znów szukające swojej tożsamości i swojego miejsca, a wuj Eugeniusz na pewno dojrzewał w latach 50. i musiał się zetknąć z rozkwitem komunizmu. Uciekam w tym spektaklu od dosłowności i rodzajowości; nie będzie to "Tango" ani śląskie, ani warszawskie, ani galicyjskie. I na pewno nie będzie przedwojenne (może poza Babcią), z burżuazyjno-arystokratyczną podszewką i kresowym zaśpiewem. "Tango" idealnie pasuje do naszych czasów, a Edek znów próbuje rządzić światem.
Źródło:
Materiał nadesłany
"Dziennik Zachodni" nr 49