Jacek Bunsch nie wychodzi prawie z Kameralnego. Ostatnie próby przed jutrzejszą premierą. Nie ma więc litości. Jeśli przerwa, to tylko dziesięć minut na papierosa lub łyk herbaty. To chwila wytchnienia dla aktorów jest jednocześnie okazją dla nas. Bunsch odrywa się bowiem także od swego reżyserskiego pulpitu i można mu zadać kilka pytań. - A więc znowu Gombrowicz, Fana ulubiony autor i tyra razem "Biesiada u hrabiny Kołtubaj". Niedawno przedstawienie na motywach tego opowiadani oglądaliśmy w Teatrze Współczesnym. - Nie był to zbyt fortunny zbieg okoliczności, ale niech to owemu teatrowi będzie, odpuszczone! Nasz spektakl jest zupełnie inny. Tytuł "Biesiada u hrabiny Kotłubaj" to tylko pretekst. Scenariusz, który pisałem na podstawie wielu utworów Gombrowicza, bo są tu nawet cytaty z "Dzienników", jest w zasadzie oryginalny i nie ma nic wspólnego z dosłownym przeniesieniem "Biesiady" na scenę. - Przedstawienie stanowi ponoć kontynuację realizow
Źródło:
Materiał nadesłany
Wieczór Wrocławia, nr 203