EN

31.10.2013 Wersja do druku

Buldożer jedzie po uczuciach

"Witaj, Dora" w reżyserii Krzysztofa Rekowskiego bezlitośnie uderza w nasze moralne samozadowolenie i przyzwyczajenie do podziałów na czarne i białe. Rzeczywistość sprawia, że na najważniejsze pytania odpowiadamy "Nie wiem".

"Seksualne nerwice naszych rodziców" - tak nazywa się sztuka, którą torunianie poznali jako "Witaj, Dora". Oryginalny tytuł brzmi mocno, koncentruje na sobie uwagę, budzi ciekawość. W znacznym stopniu niepotrzebnie ustawiałby jednak interpretację precyzyjnego tekstu Lukasa Barfussa - jednego z najciekawszych szwajcarskich dramatopisarzy. Publiczność wychodziłaby ze spektaklu z gotową receptą na jego odczytanie. A tymczasem tak się nie dzieje. Barfuss zarzuca widza dziesiątkami pytań, wątpliwości i kategorycznych sądów etycznych, jedno po drugim rozbiera je na części pierwsze i po prostu niszczy. W przedstawieniu Krzysztofa Rekowskiego tylko z początku wszystko wydaje się jednoznaczne - lecz im głębiej wejdziemy w jego delikatną strukturę, okaże się, że nasze wyroki moralne mają wątle podstawy i że wcale nie trzeba wiele wyobraźni, aby podkopać ich fundamenty. Tu nie ma łatwych wyborów i rozwiązań. Leczymy psychicznie chorych, ale terapia i far

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Buldożer jedzie po uczuciach

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza - Toruń nr 255

Autor:

Grzegorz Giedrys

Data:

31.10.2013

Realizacje repertuarowe