- Wiem, jaką siłę ma słowo, i dlatego staram się nim posługiwać rozważnie - mówi Janusz Gajos w rozmowie z Karoliną Pasternak w tygodniku Newsweek.
Karolina Pasternak: Teatr Narodowy wciąż gra pański monodram "Msza za miasto Arras". Widzi pan w ostatnich miesiącach większe poruszenie na widowni? Janusz Gajos: Przepełniona widownia i skupienie, z jakim ludzie słuchają tej opowieści z połowy XV wieku, świadczy, że są w niej odniesienia do naszej współczesności. Kiedy przed rokiem przeczytałem ten tekst ponownie - po dwudziestu kilku latach - od razu wiedziałem, że jest niezwykle aktualny. Opisuje schemat, według którego tworzy się totalitaryzm. Mechanizmów, które nie zmieniły się od setek lat, używa się do dziś z powodzeniem. Sposób, w jaki się manipuluje ludźmi, jak się traktuje prawo, jak doprowadza się do ręcznego sterowania prywatnym życiem ludzi... Wie pani, cisza jest rodzajem reakcji widowni na przedstawienie. Bywają różne jej rodzaje. Jest taki najszlachetniejszy rodzaj ciszy, który świadczy o tym, że widownia nie chce uronić ani jednego słowa, które pada ze sceny. Tak się zdar